Przejdź do głównej treści

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Pomiń baner

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Logo INCET

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Czy można być zobowiązanym do ryzyka?

Prof. dr hab. Barbara Chyrowicz

Katedra Etyki, Wydział Filozofii, Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II

    Ryzyko - podobnie jak szansa, prawdopodobieństwo, niebezpieczeństwo, niepewność i niewiedza - to pojęcia, które w języku potocznym nie są w dostateczny sposób rozgraniczane.  Ryzyko nie jest dokładne tym samym, co niebezpieczeństwo. Niebezpieczeństwo jest potencjalną przyczyną szkód, którym można zapobiec przestrzegając określonych reguł ostrożności, występowanie ryzyka oznacza natomiast, że „nie panujemy” do końca nad zdiagnozowanym niebezpieczeństwem, nie możemy się przed nim skutecznie ochronić. Brak niebezpieczeństwa wskazuje wprawdzie na brak ryzyka, ale nie każde niebezpieczeństwo naznaczone jest dodatkowo ryzykiem1. Niebezpieczeństwo można jednoznacznie określić (może być pewne), np. wskazując na niebezpieczną substancję, co do charakteru której nie mamy żadnych wątpliwości, w pojęciu ryzyka zawiera się element niepewności. Ryzyko jest stopniowalne, z chwilą gdy prawdopodobieństwo pojawienia się niekorzystnych dla nas skutków (strat) jest znikome, przestajemy się ryzykiem przejmować, nawet o nim nie wspominamy. Sytuacji tolerowanego ryzyka jest w naszym codziennym życiu dość dużo: korzystamy z dróg, na których zdarzają się wypadki, wsiadamy na pokład samolotów, które w przypadku nagłej awarii nie dają nam większej szansy na ratunek, uprawiamy ryzykowne sporty, ryzykujemy stratę pieniędzy grając na giełdzie, etc. Ryzyko staje się kontrowersyjne, kiedy znacząco zwiększa się zarówno  prawdopodobieństwo wystąpienia niekorzystnych skutków jak i ich „ciężar gatunkowy”: kiedy nie chodzi o wymierne dobra, o grę, w której stosunkowo łatwo można stracić lub zyskać, przegrać, a potem wygrać i odrobić poniesione straty – chodzi o dobre imię, zdrowie, także życie. W interesującym nas kontekście świadczeń medycznych ryzyko odnosi się do zdrowia i życia.

    Niebezpieczeństwo związane z występowaniem wielu chorób zakaźnych, które w wiekach średnich doprowadziły do śmierci milionów ludzi, udało się dzisiaj opanować dzięki postępowi higieny i medycyny. Wynalezienie szczepionki na ospę skutecznie wyeliminowało niebezpieczeństwo zarażenia chorobą, na którą w osiemnastowiecznej Europie zmarło około 60 milionów osób. Podobnym zabezpieczeniem są skuteczne leki. Gdybyśmy posiadali skuteczny lek na Covid-19, nie wyeliminowalibyśmy możliwości zarażenia, ale nie obawialibyśmy się tak bardzo ciężkiego przebiegu choroby. Tym samym praca lekarzy i pielęgniarek zaangażowanych w leczenie pacjentów stałaby się mniej niebezpieczna, nie eliminując jednak ryzyka zakażenia. Brak stuprocentowo skutecznych zabezpieczeń przed koronawirusem i skutecznych leków powoduje, że szeroko rozumiane służby medyczne opiekując się chorymi, podejmują ryzyko, że sami staną się pacjentami. Ryzyko zachorowania nie jest jednak tym samym co ryzyko ciężkiego przebiegu choroby łącznie z ryzykiem utraty życia. Skuteczny lek wyeliminuje to drugie. Obawy, a nawet strach przed Covid-19 nie dotyczą jedynie samego zarażenia, dotyczą ciężkiego przebiegu choroby i możliwości utraty życia. Jak zatem, w świetle powyższego należałoby spojrzeć (ocenić) na ryzyko podejmowane przez służby medyczne opiekujące się chorymi pacjentami?

    Wstępnie należałoby zaznaczyć, że ryzyko zarażenia jest wpisane w medyczną profesję, w sposób szczególny w niektóre specjalizacje. Jeśli ktoś zdecydowanie nie chce się na nie narażać, nie powinien pełnić zawodu lekarza (także pielęgniarki lub ratownika medycznego). Rzeczą dyskusyjną jest natomiast do jak poważnego ryzyka można zobowiązać pracowników służb medycznych. Dla porównania można się tutaj odwołać do zasad przyjmowanych w ratownictwie górskim. Nie jest to dokładnie taki sam kontekst ryzykowania życia w ratowaniu drugich, ponieważ turyści/wspinacze dobrowolnie i z pełną świadomością (oby!) podejmują ryzyko, wybierając się na górskie szczyty, pacjenci natomiast nie pragnęli znaleźć się w gronie zakażonych. Na tej podstawie można by utrzymywać, że lekarze mają tym większy obowiązek narażania własnego życia dla ratowania pacjentów, ratownicy górscy podkreślają jednak, że lekkomyślność turystów nie ma wpływu na podejmowane przez nich akcje ratunkowe. Ratownicy TOPR ślubują, że stawią się na wezwanie „w celu poszukiwań zaginionego i niesienia mu pomocy”, wycofują się jednak z prowadzenia akcji ratowniczych w momencie, kiedy podejmowane przez nich ryzyko oznacza ewidentne narażenie utraty życia. Od ratowników nie wymaga się zatem poświęcania własnego życia dla ratowanych osób. Pamiętajmy, że mówimy tutaj o profesjonalistach. Nie analizujemy sytuacji, w której świadek dramatycznej sytuacji, np. tonięcia drugiego człowieka, śpieszy mu z pomocą, ryzykując utratą własnego życia. Takie spontaniczne akcje wzbudzają podziw dla bohaterstwa i poświęcenia przypadkowego ratownika, nie można jednak na ich podstawie formułować zasad obowiązujących w zorganizowanych grupach przygotowanych w sposób profesjonalny do ratowania zdrowia i życia innych ludzi. Medycy - podobnie jak ratownicy górscy - mają obowiązek ryzykowania własnego życia, ale nie mają obowiązku podejmowania działań, w których ryzyko utraty własnego życia staje się wysoce prawdopodobne i zaczyna graniczyć z pewnością. Obligowanie ich do takich działań byłoby w tym sensie kontraproduktywne, że groziłoby zredukowaniem liczby tych, którzy mogą nieść pomoc, obniżając tym samym szanse potrzebujących na uratowanie zdrowia i życia.

    Ryzyko podejmowane przez medyków w kontekście chorób zakaźnych – także Covid-19 – jest dwojakiego rodzaju: dotyczy możliwości zarażenia i przebiegu choroby. Przeanalizujmy kilka wariantów uwzględniających oba ryzykowne parametry:

 

1. Niewielkie ryzyko zarażenia, łagodny przebieg choroby

    Obowiązek opieki nad pacjentami nie podlega dyskusji, uchylanie się od niego można zdecydowanie ocenić jako moralnie naganne. Inna rzecz, że w tego typu sytuacji obawa przed kontaktem z pacjentem byłaby nieracjonalna.

 

2. Niewielkie ryzyko zarażenia, ciężki przebieg choroby

    Jeśli na danym terenie ryzyko zachorowania jest niewielkie, rezygnacja z udzielania świadczeń w obawie przed ciężkim  przebiegiem choroby jest trudna do usprawiedliwienia. Posiadanie środków ochronnych minimalizuje pierwsze z wymienionych zagrożeń, czyniąc tym samym wystąpienie drugiego mniej prawdopodobnym. Można też odwołać się do tego, że ryzyko zarażenia jest „wpisane” w zawód pracownika służb medycznych, co nie zwalania osób odpowiedzialnych za organizowanie pracy medyków z obowiązku dostarczenia im niezbędnych środków ochrony.

 

3. Duże ryzyko zarażenia, łagodny przebieg choroby

    Obawa przed zarażeniem jest zrozumiała, ale ponieważ choroba nie zagraża istotnie życiu i zdrowiu, opieka na pacjentami jest niekwestionowanym obowiązkiem służb medycznych. W celu minimalizowania  liczby zarażonych potrzebne będzie większe niż w poprzednim wariancie zabezpieczenie w postaci środków ochronnych. 

 

4. Duże ryzyko zarażenia, ciężki przebieg choroby

    Obawy medyków przed zakażeniem będą poważniejsze niż w poprzednim wariancie. Można tutaj dyskutować o prawie medyków do odmowy udzielania świadczeń wobec braku środków zabezpieczających, zakładając, że są one możliwe do zdobycia. 

 

5. Duże ryzyko zarażenia, choroba ma charakter śmiertelny  

    Jeśli zagrożenie życia jest ewidentne, opieka nad pacjentami ma wymiar heroiczny – do działań heroicznych nie można nikogo zobowiązać. Jeśli zagrożenie może zostać zminimalizowane przy pomocy odpowiednich środków ochronnych, świadczenia medyczne są obowiązkowe, jeśli nie, medycy mają większe niż poprzednio prawo do odmowy leczenia. Opieka nad pacjentami będzie wskazana, odwołamy się jednak raczej do ideałów niż do obowiązków. Historia medycyny pokazuje, że wśród medyków zawsze znajdowali się tacy,  którzy z narażeniem życia nieśli pomoc pacjentom. Można zatem zakładać, że i dziś niektórzy z nich  gotowi będą podjąć takie ryzyko. Nie sądzę, by można osądzać – moralnie i prawnie - tych, którzy z różnych powodów nie są do podjęcia takiego ryzyka zdolni. Można też dyskutować, czy przy wysoce zaraźliwych, śmiertelnych chorobach i braku środków ochronnych mamy jeszcze do czynienia z ryzykiem, czy też należałoby już raczej mówić o narażaniu życia na niechybną śmierć.   

 

Wymienione wyżej warianty ryzyka powinny uwzględniać jeszcze trzy kwestie:

 

1. Pierwsza kwestia to indywidualne predyspozycje zdrowotne medyków. Łagodny przebieg choroby może mieć w przypadku niektórych z nich charakter dalece zagrażający zdrowiu. O ile to możliwe, należałoby wtedy zaangażować do opieki nad pacjentami medyków, którzy nie mają problemów zdrowotnych.

2. Podejmowanie ryzyka w odniesieniu do własnego życia i narażanie drugich na ryzyko to dwie  różne kwestie. Mamy zdecydowanie większe prawo do decydowania o sobie niż do decydowania o drugich, możemy zatem ryzykować własne zdrowie i życie, ale nie wolno nam bez ważnych powodów ryzykować życia i zdrowia drugich (dopuszczalne ryzykowanie życia drugich to np. przeprowadzanie eksperymentalnych terapii w sytuacji, gdy wszystkie tradycyjnie stosowane metody terapii zawiodły). Lekarz udzielający świadczeń w trakcie pandemii nie powinien świadomie narażać swoich bliskich. Służby odpowiedzialne za organizację pracy medyków będą zatem zobowiązane do zapewnienia im w miarę potrzeb (np. na czas pandemii) zakwaterowania poza miejscem zamieszkania. W przeciwnym razie ryzyko ponoszone przez medyków jest zwielokrotnione.

3. Nie ulega wątpliwości, że instytucje odpowiedzialne za organizację pracy medyków są również odpowiedzialne za zapewnienie im środków minimalizujących czy nawet eliminujących ryzyko. Moralny, a w sposób szczególny prawny obowiązek udzielania ryzykownych świadczeń pozostaje zatem ściśle związany z udostępnianiem medykom – w miarę możliwości – niezbędnych środków ochrony.

 

 [1] J. Nida-Rümelin, Ethik des Risikos, w: Angewandte Ethik. Die Bereichsethiken und ihre theoretische Fundierung, red. tenże, Frankfurt am Main: Alfred Kröner Verlag 1993, s. 806-830.

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Wróć do: